Bo to jest tak, niby się wie co i jak, i niby wszystko jest w głowie, tylko siąść i pisać… I jak człowiek już się zbierze i usiądzie nad kartką papieru, tudzież przed monitorem komputerem, to nagle nie wiadomo dlaczego ten czar pryska.
Dlaczego? Brało się ono z pewności, że gdy już będę miała napisane zgrabne i powabne pierwsze zdanie, to niebiosa się nade mną otworzą i zstąpi z nich na mnie wena twórcza. Z całą swoją siłą i z całą swoją mocą. I będę od tego momentu pisała i pisała, aż do utraty tchu…
Jeśli chodzi o nagłe przybycie weny, to już zdałam sobie sprawę, że to tak do końca nie działa.
Ale to już temat na inna pogadankę.
Abstrahując od tego, tak czy siak pozostaje nam problem napisania pierwszego zdania, bo przecież kartka nadal straszy swa nieskalaną czystością.
Sprawa nabiera jeszcze większych komplikacji, gdy dotyczy czegoś grubszego kalibru, na przykład pracy magisterskiej.
Wtedy to się zaczyna dziać się istna gimnastyka wymówek i nagłych potrzeb. Najpierw koniecznie trzeba coś zjeść, potem wykonać niezbędny telefon, potem skoczyć po mleko, bo na wenę to najlepsza kawa, a ja to się kawy bez mleka nie napiję…
Aby dowiedzieć się jak sprawę ogarnąć i wziąć byka ostro za rogi poprosiłam o radę Edytę Niewińską, pisarkę i mentorkę.
Przeczytajcie, co Edyta nam w sprawie syndromu białej kartki radzi.
Jeśli chodzi o motywację, moja rada jest prosta –
Bo przecież po coś piszesz ten tekst i masz do osiągnięcia jakiś konkretny, wyznaczony przez ciebie cel.
Bez względu na to, czy celem jest dać światu wspaniałą historię w formie powieści, czy oddanie w terminie pracy zaliczeniowej, wiesz, co cię czeka i po co to robisz. Kiedy dopada cię prokrastynacja, po prostu sobie o tym przypomnij.
Jeśli zaś chodzi o treść, nie mam innej rady, jak po prostu dobrze się przygotować.
Niewiele osób potrafi usiąść i pisać „z głowy”. A nawet tym, którzy potrafią, nie zawsze to wychodzi.
rozpisać pomysł w formie podpunktów, uporządkować ich kolejność według jakiegoś schematu i w momencie, kiedy tę część mamy już gotową – nie oceniać, tylko usiąść i pisać.
I nie przejmować się pierwszym zdaniem – zawsze jeszcze przed oddaniem tekstu możemy je zmienić. Najważniejsze, żeby zacząć.
Edyta Niewińska pisarka, mentorka.
Autorka powieści „Kosowo”, „Levante”,
„Susana”, „Pod powierzchnią”, warsztatów, mastermindów i mentoringu pisarskiego.
http://edytaniewinska.com
https://powiesci.edytaniewinska.com/
Jeśli chcesz się dowiedzieć, kto jeszcze odwiedził skromne progi Inkubatora Kijanek, wskocz tu.