W pracach dyplomowych biologów dochodzi jeszcze dodatkowy element, który (co mam w zamiarze wykazać poniżej) wcale nie jest bez znaczenia. Otóż dotyczy on przedmiotu badań naukowych czyli standardowe pytanie: „Na czym robisz?”.
Najlepiej „robić” na jakimś gatunku zagrożonym. Taki to jest ważny i wzbudza społeczne zainteresowania. Nawet „głupi” chomik, będący pod ochroną gatunkową, może dać wiele dumny badaczowi. Bo jak bytowanie takiego chomika wykryje się w miejscu, w którym właśnie ma przebiegać autostrada, to sorry Panowie Inżynierowie, ale chomik rządzi.
Drugim bardzo dobrym wyborem, może nawet lepszym od pierwszego, są gatunki egzotyczne. Takie to zawsze wzbudzają nutę zazdrości. W tym wypadku jest trochę gorzej logistycznie. Choć zawsze można się przenieść na studia do Afryki albo Australii. Ale efekt wyrywa z butów. Tak dla przykładu: „Badam populacje nosorożców białych w Parku Narodowym Krugera”. To jest coś!
No i jeszcze zostały zwierzęta ładne. Któż by nie chciał badać rozkosznych koali albo pand?! Ja bym chciała. Codziennie wtulać się w takiego koalę i wrzucać zdjęcia na instastory i facebooka. To jest nawet lepsze od tych białych nosorożców.
Ale nie dla mnie były te rozkosze. Ja „robiłam” moją magisterkę na pająkach, a doktorat na żabach.
Jak sami widzicie otoczyły mnie zwierzęta z gatunku brzydkich i nie dających się pogłaskać. Gdy ktoś z kręgu nie-biologów pytał się na czym pracuję odpowiadałam z fascynacją, że na żabach. Co jednak wywoływało uśmiech politowania i komentarze typu – „Na żabach? W Polsce mamy dużo żab. Możesz przecież tu robić doktorat”.
Z czasem przygotowałam się lepiej na takie kąśliwe uwagi i zaczęłam odpowiadać „Zajmuję się genetyką płazów”. Prawda, że brzmi dużo lepiej?
Jak się okazuje się, brzydkie zwierzęta nie wzbudzają zbyt wielkiego entuzjazmu także wśród samych naukowców.
I nie jest to absolutnie mój wymysł. Otóż są na to badania. Analiza naukowych publikacji australijskiej fauny wykazała, że prawie trzy czwarte badaczy woli poświęcać swój czas słodkim koalom i kangurom niż innym ssakom.
Nietoperze, szczury? No może coś się tam je trochę bada, ale dość powierzchownie i nie wchodząc za bardzo w detale. Jeśli chcecie dokładnie przyjrzeć się tym danym, wystarczy przeczytać dostępny w sieci artykuł Patrycji Fleming i Philipa Batemana.
Autorzy apeluje o niedofinansowanie badań nad mało atrakcyjnymi gatunkami, co w szerszej perspektywie może wpływać na dobrostan całej australijskiej przyrody. Także słodkich koali.
Ale na tym nie koniec. Otóż brzydkie zwierzęta doczekały się swoich obrońców.
I po to właśnie powstało Stowarzyszenie Ochrony Brzydkich Zwierząt (Ugly Animal Preservation Society).
Jego założyciel, Simon Watt podkreśla, że istnieje wiele grup zwierząt, które są bardzo słabo zbadane. Dotyczy to na przykład płazów. A przecież trudno ochraniać gatunki, gdy nasza wiedza o nich jest żadna albo bardzo skąpa.
Okazuje się, że bycie brzydkim wcale nie oznacza mniej pożytecznym. Najlepszym przykładem są na to nietoperze. Choć trudno byłoby im wygrać w konkursie na najpiękniejsze zwierzę, to jednak są niezwykle ważne w zwalczaniu owadów i ochronie upraw.
Dlatego młoda biolożko, młody biologu zanim wybierzesz nad jakim zwierzęciem się pochylisz podczas swojej rozprawy naukowe i jakiemu zwierzęciu poświęcisz swój cenny czas, pomyśl o rzeszach brzydkich, niechcianych zwierząt. Nie bój się słowa karaluch, szczur czy ropucha w temacie swojej pracy. Daj im szansę 😊